Od dłuższego czasu trwa moda na retro rock. Można powiedzieć, że w ostatnich latach jej rozwój jest wyjątkowo dynamiczny. Standardowo przewodzi tu Ameryka chociaż po piętach depcze jej liczna reprezentacja ze Skandynawii. Inne kraje również próbują jednak zdecydowanie mniej intensywnie.
Nam najbliżej jest do naszych zachodnich sąsiadów a tam praktycznie tuż przy granicy (niecałe 2 godziny pociągiem ze Szczecina) urzęduje Kadavar. „Rough Times” to 4 pozycja w dorobku berlińskiego tria. Poprzednie trzy dawały wyraźny sygnał, że ekipa ma pomysł na siebie i swoją muzykę. Przekładało się to na poziom muzyczny i w efekcie otrzymaliśmy na prawdę dobre wydawnictwa. Niestety jakość nie poszła w parze z rozgłosem i Kadavar nie zdobył do tej pory należytej popularności. Swoim najnowszym albumem ma szansę to zmienić i zawojować rynek nie tylko retro rocka.
„Rough Times” to zdecydowanie najrówniejszy, najdojrzalszy i najbardziej nośny album grupy. Wypuszczone przed premierą zapowiedzi dawały już wyraźny sygnał, że szykuje się coś na prawdę dobrego. „Die Baby Die” to wehikuł czasu przenoszący słuchacza w okolice Black Sabbath z połowy lat 70tych. Utwór jest niesamowicie przebojowy a jego refren wbija się do głowy już przy pierwszym przesłuchaniu.
„Into The Wormhole” to Sabbath okraszony zdecydowanie większym ciężarem i elementami będącymi ukłonem w stronę innych filarów muzycznych z lat 70tych. W dniu premiery światło dzienne ujrzał jeszcze „Tribulation Nation”, który jest wypadkową 2 poprzednich zapowiedzi. Wszystkie te utwory łączy wyjątkowo łatwa przyswajalność i produkcja. Retro brzmienie stonerowe wypada tu świetnie, dodatkowo bardzo fajnie wyeksponowano bas. Nie ginie on pod natłokiem innych dźwięków, jest dobrze słyszalny i odgrywa na prawdę istotną rolę w całości.
A jak wypada 7 pozostałych utworów umieszczonych na podstawowej wersji krążka? Na tle całości najbardziej wyróżnia się zamykający „A L’Ombre De Temps”, który totalnie nie pasuje do reszty. I nie chodzi tu nawet o francuski tekst i to, że jest on wyrecytowany. Szokuje warstwa muzyczna, która nie ma nic wspólnego ze stonerem, hard rockiem czy też retro. Utwór ten traktuję jako ciekawostkę chociaż pewnie ma to głębszy sens, który można pewnie odkryć zagłębiając się w temat.
Inną odsłonę tria ukazuje też spokojny „You Found The Best In Me” oraz pseudo balladowy „The Lost Child” ze świetną akustyczną końcówką, która mogłaby znaleźć się w którymś z filmów Tarantino. Z pozostałych utworów szczególną uwagę warto zwrócić na „Vampires” – jeden z najmocniejszych fragmentów „Rough Times”. Jest to kompozycja trochę bardziej rozbudowana, z bardzo fajną solówką i refrenem wkręcającym się w głowę podobnie do tego z „Die Baby Die”. Tu warto zwrócić uwagę na naprawdę solidne umiejętności wokalisty.
Dynamizmem zniewala „Words Of Evil”. Wam też fragmentami przypomina on „Paranoid”? Pod kątem wpadania w ucho poprzednim nie wiele ustępuje „Skeleton Blues”. Praktycznie każdy z tych utworów mógłby być wydany na singlu. Pytanie tylko czy popularne media są gotowe do otwarcia na takie brzmienia?
Jeśli ktoś do tej pory miał wątpliwości czy Kadavar jest dobrym zespołem to „Rough Times” powinien je rozwiać. Album ten to swego rodzaju wjazd z buta na muzyczne retro salony i jedna z najciekawszych pozycji nagranych w tym gatunku w 2017 roku. Poza ramami gatunkowymi również jest wysoko. Gorąco polecam!