Szczecin polskim Seattle! Hey świetną odpowiedzią na amerykański grunge! Tak było na początku lat 90tych:) Ciekawe czy ktoś w tamtym czasie przypuszczał, że 20 lat później zespół nadal będzie istniał, będzie żywą legendą polskiej sceny muzycznej i jednocześnie tak drastycznie odbiegnie muzycznie od tego co prezentował na początku swojej działalności. W wypadku zespołu Kasi Nosowskiej jestem jak taki „chłopak na opak”. Im bardziej wszyscy zachwycają się ich twórczością tym bardziej ja kręcę nosem. Obok ich ścisłej klasyki z początku działalności najbardziej cenię sobie „stop” z 1999 roku – album, który zasadniczo został zmieszany z błotem i obrzucony kupą… Kiedyś przeczytałem nawet opinię, że „tego czegoś w ogóle nie powinno być”… Kwestia gustu – ja akurat w takiej odsłonie ekipę Hey lubię najbardziej. Dlatego właśnie w ostatnich latach nie mam za bardzo powodów do radości. Mam nawet problem – podobny jaki ma miejsce od wielu lat w przypadku Kazika i wszelkich jego projektów. Kiedyś Kazik solo był Kazikiem solo, KNŻ był KNŻetem a Kult Kultem. Podobnie było z Heyem i Nosowską. Wystarczy spojrzeć na ich wydawnictwa z lat 90tych. Nie było opcji żeby postawić Hey obok solowych: Puk Puk czy Mileny. Jakiś czas temu wszystko się zatarło i osoba „nieświadoma” miałaby duży problem z rozpoznaniem co to konkretnie jest. Do Rycerzy, Do Szlachty, Do Mieszczan tego problemu nie rozwiązuje tylko jeszcze bardziej go pogłębia. Hey nagrał album specyficzny. Tak jak po pierwszym przesłuchaniu Miłość Uwaga Ratunku Pomocy coś tam w głowie zostało, coś zapamiętałem, niektóre utwory/fragmenty utkwiły mi w pamięci tak tutaj było zdecydowanie gorzej. Po kilku odsłuchach jest lepiej chociaż nie powiem żebym się zakochał w tym krążku. Są tu rzeczy, które spokojnie można podciągnąć pod Hey (ale już ten nowszy) i człowiek nie ma problemu z identyfikacją kto to jest. Przykład? „Co Tam?” z bardzo fajnym motywem gitarowym. „Podobno” też zalatuje starymi czasami. Bardzo fajny jest „Wilk Vs. Kot” chociaż wydaje mi się, że lepszy byłby z mniejszą ilością tych elektronicznych dodatków. Niemniej jednak utwór dobry, żywy, ciekawy. Utwór tytułowy? Od biedy też można pod hey’ową twórczość podciągnąć ale czegoś mu brakuje. Uzbierały się 4 kawałki… Co z resztą? Tu już zdecydowanie jest problem z rozpoznaniem czy to zespół czy Nosowska solo. Mamy tu momenty ciekawe, dobre: „Wieliczka”; inna, wyróżniająca się „Woda” z fragmentem „mówionym”; „Bez Chorągwi” z fajną gitarą. Mieszane uczucia wywołuje „Lot Pszczoły Nad Tymiankiem”, podobnie „Lilia, Kula i Cyrkiel”. W ogóle nie przekonuje mnie duet z Kulką – „Z Przyczyn Technicznych” – takie to jakieś nijakie, przeciętne. No i na koniec pozostał „…Że Się Kupidyn Tobą Interesuje”. Z jednej strony fajny tekst, tytuł nawiązujący do pewnego księdza co się stał gwiazdą internetu. Z drugiej: jest to podane w takiej formie, że po 3 przesłuchaniach już omijam ten utwór.
Niby Do Rycerzy, Do Szlachty, Do Mieszczan całkiem fajnie się słucha ale czegoś tu brakuje. Mi ewidentnie ducha starych czasów, dynamiki oraz rozgraniczenia między zespołem a twórczością solową (część z utworów z tego albumu spokojnie można by wrzucić na Ósemkę). Marzy mi się jeszcze typowo gitarowy Hey z agresywną Nosowską na wokalu (coś w klimatach np. „Jeśli Łaska”). Kasia ma świetny wokal, który najlepiej wypada w konwencji rockowej (np. gościnne występy na koncertach Dezertera czy Pidżamy Porno). Obstawiam jednak, że na marzeniach się skończy. Hey zamiast zbliżać się do swoich korzeni, coraz bardziej od nich odjeżdża. Jednym się to podoba i są zachwyceni, inni (podobnie jak ja) tęsknią za starymi czasami:) Dobrze, że zespół pozostawił po sobie kupę świetnego materiału z tamtych czasów i jest do czego wracać.
Moja ocena -> 7/10
strasznie wysoko oceniasz płyty. Siódemkę za zjechania słabizny? Po takim opisie oczekiwałem dwójeczki. Jak to się ma do płyt na dychę? Różnią je tylko trzy oczka a muzycznie przepaść….
Się czepiam, wiem to twój blog i twoja ocena ale proszę o charakterystykę punktów 1-10
🙂
Dwójeczki są zarezerwowane dla takich potworków jak np. Lulu;)
W przypadku Heya mam cholerny dylemat. Z jednej strony ten nowy krążek momentami jest na prawdę fajny i ciekawy, na tle polskiego muzycznego marazmu na pewno się wyróżnia, 2 utwory mnie drażnią, 2 wywołują mieszane uczucia, reszta jest co najmniej spoko. Z drugiej: nagrane to jest pod szyldem HEY a nie Nosowska solo i człowiek z automatu oczekuje czegoś troszkę innego. Nosowską solo szanuję, lubię i mam jej dyskografię. Myślę, że zupełnie inaczej człowiek podchodziłby do tego wszystkiego jakby doszło do tego o czym jest napisane u Ciebie na blogu w komentarzach czyli zmiany nazwy grupy. Wtedy człowiek mógłby podejść do oceny bez żadnych uprzedzeń. Jako płycie heyowej na chwilę obecną dałbym góra 3-4. Ale starałem się nie oceniać przez pryzmat tego co było kiedyś tylko przez samą muzykę i tu mi wyszło coś pomiędzy 6 a 7. Z sentymentu wyszło wyżej:)
Z trzeciej storny nie możemy oczekiwać że Hey będzie zawsze grał jak to robił na początku, bo wtedy też byśmy narzekali że powtarzają się. Ta drogą idzie acedece którzy nagrali pewnie 40 tą płytę a każda taka sama niezależnie kiedy wydana gra tak samo. Stąd sam nei wiem co lepsze czy że zespół poszukuje czy, zjada sobie ogon. W przypadku Hey- to nie ten zespół co kiedyś i masz rację Kasia solo kasia w projektach kasia w zespole, kto to rozróżni
No no, ktoś tu słucha niezłej muzyki… 🙂
http://frailty7.wordpress.com/
Dla mnie najgorsza płyta Heya. Nie mogę jej słuchać 😉