Dla fanów post rocka Godspeed You! Black Emperor jest swego rodzaju obiektem kultu. Dla większości artystów obracających się w gatunku Kanadyjczycy są natomiast źródłem inspiracji. O klasie zespołu niech świadczy fakt, że album “Lift Yr. Skinny Fists Like Antennas to Heaven!” osiągnął w serwisie RateYourMusic ocenę 4,24 na podstawie ponad 52 tysięcy głosów. Co najmniej 3 (jeśli nie 5) albumów GY!BE weszło do gatunkowego kanonu a takie utwory jak chociażby “East Hastings” czy “Mladic” mogłyby w Sevres służyć za wzorce grania post rockowego.
Na przestrzeni lat zespół eksperymentował kierując swoją muzykę w stronę ambientu, drone czy noise rocka. Krążki z tymi eksperymentami nie doczekały się statusu kultowych i raczej podzieliły słuchaczy ale to nadal bardzo solidna dawka bardzo ciekawego i angażującego grania. Muzycy wrócili do łask 3 lata temu wydając “G_d’s Pee AT STATE’S END!”, który słuchaczom podpasował zdecydowanie bardziej niż dwa poprzednie wydawnictwa.
“No Title as of 13 February 2024 28,340 Dead” nie miał hucznych zapowiedzi w Internecie. Pod koniec sierpnia opublikowano jeden utwór i to by było na tyle(nie licząc koncertów, na których nowego materiału było więcej). “Grey Rubble – Green Shoots” jest typowym przedstawicielem tego do czego GY!BE przyzwyczaili nas przez 30 lat działalności. I niby wszystko się tutaj zgadza bo utwór ma wiele warstw, szerokie instrumentarium ale taka muzyka najlepiej sprawdza się jako całość a nie na wyrywki. Ostatecznie utwór w moim odczuciu był lekko wyrwany z kontekstu i nie porwał mnie na tyle abym często do niego wracał.
Podobnie miałem z kilkoma pierwszymi przesłuchaniami całego nowego albumu. Przez to wrażenie, że składa się on z niezwiązanych ze sobą zlepków początkowo w ogóle nie angażował. Przez te 54 minuty fajnie towarzyszył jako muzyka w tle ale w głowie w zasadzie zostawało niewiele. Do czasu.
Po kilku zapętlonych przesłuchaniach zaczęło pojawiać się coraz więcej fragmentów gdzie stwierdzałem “o! jakie to fajne… i to też…. i to”. I “to fajne” nie jest fajne tylko i wyłącznie dlatego, że wpada w ucho ale też ze względu na to, że sporo elementów słyszeliśmy już wcześniej i w pewien sposób żerują one na sentymencie do Kanadyjczyków. I w żaden sposób nie jest to zarzut ponieważ fragmenty te są zwyczajnie bardzo dobre i świetnie się bronią. Gorzej z obroną albumu jako całości.
“No Title as of 13 February 2024 28,340 Dead” dołączy raczej do grona tych albumów w dyskografii GY!BE, które dzielą a nie jednoczą fanów. Nie jest to album łatwy, który jako całość od razu wpada w ucho i zachęca do ponownego odtworzenia. Sam jestem na to najlepszym dowodem – w dniu premiery właśnie ten krążek przesłuchałem jako pierwszy. Po jego ostatnich dźwiękach stwierdziłem “no ok” i od razu przeszedłem do kolejnego wydawnictwa bez większego ciśnienia na powrót.
Zaskoczyło dopiero za którymś razem i to do tego stopnia, że teraz mogę słuchać “No Title as of 13 February 2024 28,340 Dead” w kilkugodzinnej pętli bez parcia na to, żeby w końcu zmienić repertuar. To chyba kwestia tego czy ktoś w ogóle lubi muzykę Kanadyjczyków. Jeśli tak to po n-tym razie przekona się do nowego albumu i go polubi. Jeśli natomiast ktoś do tej pory miał z twórczością GY!BE pod górkę to nowy album raczej tego stanu nie zmieni.
“No Title as of 13 February 2024 28,340 Dead” składa się z 6 utworów. Po łącznie prawie 200 odtworzeniach utworów (tak pokazuje mi last.fm) na przestrzeni kilku dni od premiery mogę powiedzieć, że po falstarcie album ostatecznie spełnił moje oczekiwania i w ilości odtworzeń szybko przebił kilka poprzednich wydawnictw.
Mimo teoretycznej “niedostępności” ta muzyka wciąga i angażuje. A taki “Babys In A Thundercloud” jest jedną z najlepszych rzeczy jaką członkowie GY!BE stworzyli na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Duży plus również za “Pale Spectator Takes Photographs”, który fragmentami ocieka wręcz twórczością Swans – przy jednym z pierwszych przesłuchań albumu sprawdziłem nawet czy Tidal nie zwariował i przełączył muzyki na projekt Michaela Giry. A twórczość Swans również pochłaniam praktycznie bez zastrzeżeń nawet nie próbując zachowywać pozorów obiektywizmu.