Archetype to pierwszy album Fabryki nagrany po odejściu Cazaresa. Krążek spotkał się z bardzo różnymi ocenami: od uwielbienia po zmieszanie z błotem. Ja po pierwszych odsłuchach też nie należałem do grona osób zachwyconych. Album „wszedł” mi dopiero po pewnym czasie i od tego momentu wracam do niego dość często. Archetype ma w sobie zdecydowanie więcej ciężaru niż jego poprzednik czyli Digimortal. Nadal jednak dużo tu melodyjności i lekkiego przysłodzenia. Demanufacture to to nie jest ale np. osoby, którym podobał się album Obsolete powinny być zadowolone. Bo przecież to połączenie toporności, mechanicznych riffów z lżejszymi wstawkami to znak firmowy FF, nie? Archetype odpala z grubej rury utworami „Slave Labor” i „Cyberwaste” – jednymi z najcięższych fragmentów tego wydawnictwa. Koronę w tej kategorii nosi jednak „Bonescraper” – rzecz piekielnie mocna i miażdżąca. Niezłego buta mają jeszcze „Act Of God” oraz „Default Judgement” chociaż tu pojawia się już „czynnik” łagodny. Po drugiej stronie barykady stoją m.in. „Drones”, „Archetype”, „Undercurrent” i „Human Shields” – utwory niesamowicie chwytliwe mimo swego industrialnego ciężaru. Ich przebojowość jest jak najbardziej pozytywna w przeciwieństwie do niektórych fragmentów Digimortal. Ewenementem na opisywanym krążku jest „Bite The Hand That Bleeds” – metalowa ballada, nośna, potężna ale niesamowicie przesłodzona więc czasami zdarzy mi się podczas słuchania przerzucić na kolejny utwór. Na Demanufacture i Obsolete końcowe minuty dawały chwilę oddechu i odpoczynku. Podobnie jest tutaj – ponad 7minutowy „Ascention” to odpoczynek po 50 minutach katowania uszu słuchacza. Ale zaraz zaraz. Jakie końcowe minuty? Zespół na płytę dorzucił jeszcze bonus w postaci własnej wersji „School” Nirvany. Jak to wypada? To już kwestia gustu. Ja wersję FF lubię bardziej od oryginału.
Archetype z pewnością nie jest szczytowym osiągnięciem Fear Factory ale to solidne wydawnictwo z kilkoma świetnymi momentami. Parę słabszych też się przytrafiło ale są one w zdecydowanej mniejszości. Trochę nie na miejscu są zarzuty niektórych recenzentów dotyczące lekkich fragmentów płyty. Przecież te towarzyszyły zespołowi również na poprzednich wydawnictwach. A że jest ich tutaj trochę więcej? Liczy się jakość a nie ilość a te prezentują na prawdę całkiem wysoki poziom;) I dodatkowo popychają do przodu twórczość zespołu.
Moja ocena -> 8/10