Najbardziej ekstremalna pozycja w dotychczasowej dyskografii Exodusa. Dorównać jej jedynie może Exhibit B ale nie do końca bo są tam momenty, które jakby się uprzeć to można uznać za lżejsze. Tu tego praktycznie nie ma. Od początku do końca mamy do czynienia z ekstremalną jazdą. Exhibit A jest szaleńczy, brutalny, ekstremalny, ciężki, toporny. Panuje tutaj przytłaczający klimat, taki z piekła rodem. Już na początku – w „Riot Act” atakuje nas motoryczny riff, człowiek ma wrażenie, że to dźwięk jakiejś maszyny a nie gitara. A później jest jeszcze lepiej. Lekko przed końcem pierwszej minuty „The Atrocity Exhibition” zaczyna się prawdziwa rzeźnia – słuchacza atakuje opętańcza, ekstremalna ściana dźwięków z gitarą rodem z sennych koszmarów. Genialna sprawa, jest to jeden z niewielu kawałków, których słuchanie w ciemności może prowadzić do różnych lęków. Reszta kawałków tak mocno na psychikę nie oddziałuje. Exhibit A to w większości długie, rozbudowane kompozycje. Najkrótszy jest wspomniany wyżej „Riot Act”, reszta nie schodzi poniżej 5 minut, dominują kawałki od ok. 8 minut wzwyż. Długie, nie? Ale tak jak w wypadku Exhibit B są tak skonstruowane, że nie nudzą: tu zmiana tempa, tam fajna solówka i inny wokal (refreny w „Children Of The Worthless God”). Niby całość jest ekstremalna i toporna ale na monotonię nie można narzekać chociaż B jest bardziej zróżnicowany. Przechodzimy do wokali. Od początku działalności Exodus głosowo odbiegał od innych kapel thrashowych. Szczególnie można to odczuć od albumu „Tempo Of The Damned” gdzie „śpiew” robi się już wyjątkowo specyficzny (tam jeszcze w wykonaniu Souzy). Dukes swojemu poprzednikowi nie ustępuje. Też drze się, krzyczy, wrzeszczy i wydziera nieprzeciętnie. Jego „I’m The Chosen Oneeee” w „Iconoclasm” jest jedyne i niepowtarzalne. Podobnie sprawa ma się z „The Garden Of Bleeding”. Tak w ogóle to tekst tego utworu wzbudza we mnie wątpliwość czy Holt jest całkowicie normalny:) Co by nie było: ma dar do tworzenia lekko ekstremalnej ale bardzo dobrej muzyki. A tekstów nikt nikomu nie każe tłumaczyć i się z nimi zgadzać. Od pięknych słówek jest poezja śpiewana a nie Exodus, tu liczą się dźwięki. A propos tych właśnie. Fajnie kończy się Bedlam 123 – motywem, którym rozpoczyna się Exhibit B. Taki mały zabieg sprawia, że obie części łączą się klamrą w jedną, bardzo dobrą całość. Chociaż trzeba przyznać, że bardzo specyficzną, wysublimowaną, dla koneserów. Fanom lżejszej Mety czy ekipy Mustaine’a takie granie może nie pasować. Dla mnie – jako fana kapeli – słuchanie tej płyty „na raz” jest czasem niezłym wyzwaniem, innym razem wchodzi bez problemu.
Moja ocena -> 8/10