Exodus praktycznie od samego początku jest na swój sposób pechowy. Na samym początku Metallica podwędziła Holtowi Hammeta. Później też bywało różnie. W 2004 roku – po 12 latach przerwy zespół nagrał rewelacyjny Tempo Of The Damned. W normalnym układzie kapela poszłaby za ciosem i dalej ciągnęłaby swoją „złotą erę”. Ale oczywiście w Exodusie tak nie było… Odeszło za to 60% składu:) Na szczęście trzon w postaci Gary’ego Holta pozostał. A nie od dziś wiadomo, że to on jest siłą napędową Exo. Do składu dowerbowano Altusa na gitarę, Bostapha na gary (tak tak właśnie tego, który parę lat wcześniej udzielał się w Slayerze) oraz Dukesa na wokal (Rob od jakiegoś czasu był technicznym zespołu). Większość składu się zmieniła ale na Shovel Headed Kill Machine w ogóle tego nie słychać. Dalej jest ciężko, brutalnie, topornie, „exodusowo”. Już w otwierającym album „Raze” słychać, że zespół nie planuje odkrywać Ameryki i przecierać nowych szlaków. Utwór idealnie wprowadza w klimat tego wydawnictwa. A dalej jest tylko lepiej! Pierwsze danie główne dostajemy już pod numerem 2. „Deathamphetamine” to jeden z lepszych utworów Exo po reaktywacji. Mamy tu wszystko co w ekipie Holta najlepsze: wolne wprowadzenie a później szaleńcze tempo, zwolnienie no i pokręcone solówki. Metalowy miód na uszy! Podobne, ekspresowe tempo usłyszeć możemy również w „Going Going Gone”, „Now Thy Death Day Come”, „44 Magnum Opus” oraz utworze tytułowym, który miażdży wszystko na swej drodze niczym to ustrojstwo z okładki. Reszta utworów jest troszkę wolniejsza ale nie ma co liczyć na doomowe tempo. Mimo że Shovel Headed Kill Machine pozornie wygląda jak powolny pojazd to jednak potrafi wycisnąć dość pokaźną prędkość. Tak jak wcześniej wspomniałem – skład się zmienił, wypracowany styl – nie. Od samego początku słychać, że to Exodus a nie jakiś inny zespół. Dukes jest wokalistą zupełnie innym niż Souza, możliwości ma zdecydowanie bardziej ograniczone ale potrafi śpiewać normalnie jak i wydrzeć ryja także nie ma co narzekać (swoją drogą chyba wolę Dukesa od Souzy). Tak jak i na cały SHKM, który jest bardzo dobrym wydawnictwem. Chociaż przyznam szczerze, że z albumów wydanych po reaktywacji grupy akurat ten uważam za najsłabszy. Nie zmienia to faktu, że to i tak brutalny thrash na światowym poziomie. Megadeth z gatunku wyjściowego odjeżdża co jakiś czas w totalnie inne rejony, Metallica błądzi i kombinuje natomiast ekipy Overkilla i Exodusa praktycznie od początku robią swoje i robią to dobrze!
Moja ocena -> 8/10
Uwielbiam Dukes’a, uważam, że jeżeli wokalista potrafi śpiewać, a nie tylko ryczeć, to jest genialny!
Przyznam szczerze, że wolę Dukesa (i w ogóle Exodusa z jego czasów) od Souzy i bardziej się zasmuciłem niż ucieszyłem z ostatniej zmiany wokalisty…. Dukes jest demonem na scenie a po zejściu z niej zmienia się w normalnego kolesia, z którym można przeprowadzić wywiad na spokojnie:)