Są takie chwile w życiu człowieka… Tfu… Jeszcze raz. Są takie płyty, których słuchanie sprawia człowiekowi całkiem dużą frajdę, czas spędzony z nimi mija szybko i przyjemnie. Schody zaczynają się w momencie gdy coś trzeba na temat tych albumów powiedzieć/napisać. Tak właśnie mam w wypadku debiutanckiego krążka Criminal Tango – W Granicach Rozsądku. Zespół powstał w październiku 2010 roku. Kilka miesięcy później powstało ich pierwsze demo a na początku 2013 roku ten właśnie krążek. „Criminal Tango to zgraja stołecznych obiboków grających mieszankę punk rocka, rockabilly, z domieszką swingu i utrzymane w charakterze Grzesiuka” – tak zespół opisuje sam siebie;) I zasadniczo wszystko się tu zgadza. Jest punk, jest rock, do tego wszystkiego dochodzi trąbka stanowiąca niesamowitą wartość dodaną(uwielbiam połączenie grania gitarowego z jakimś dęciakiem – mam tak od czasów Kultu i Armii gdzie Banan wyprawiał cuda na waltornii). Pod względem muzycznym jest na prawdę dobrze: utwory są dynamiczne, nośne, szybkie, łatwo wpadają w ucho. Płytki świetnie słucha się w samochodzie, podróż przy niej mija zdecydowanie przyjemniej niż przy „utworach” radiowych. Jeśli chodzi o warstwę tekstową to praktycznie całość obraca się w klimatach powojennej, bikiniarskiej Warszawy. I tu w moim przypadku pojawia się problem bo totalnie nie czuję tego klimatu. Może nawet nie, że nie czuję – te klimaty są mi zupełnie obce więc większość z tekstów jest mi obojętnych. Wcale nie przeszkadza to w cieszeniu się warstwą instrumentalną, która (jak dla mnie) jest co najmniej bardzo dobra. A teksty traktuję jako dodatek do niej;) Całościowo niszczy mnie „Kryminalne Tango” którego mogę słuchać wielokrotnie.
Debiut Criminal Tango bez dwóch zdań można uznać za udany. Widać, że członkowie zespołu to nie jakaś przypadkowa zbieranina tylko ludzie, którzy wiedzą jak należy grać;) Muzycznie niczego nie można im zarzucić, tekstowo zasadniczo też. Klimat unosi się tu specyficzny, ludzie z Polski mogą mieć problemy z jego zrozumieniem, rodowici Warszawiacy natomiast powinni czuć się jak w siódmym niebie. I w sumie za tę więź ze stolicą i „lokalność” zespołowi również należy się plus. Powodzenia w dalszej karierze;)
Moja ocena -> 7/10
Byłem na ich koncercie podczas nekroparty 2013 w Krakowie jednak pomimo początkowego zauroczenia, odczułem pewien niedosyt. Przynajmniej w wersji koncertowej – brzmieli bardzo monotonnie, kawałek leciał za kawałek a ja zaczynałem tracić nadzieję, że coś mnie wyrwie z letargu… I tak zostałem już do samego końca 😉 A szkoda.