Black Sabbath – Ozzy + Ronnie = jedna z najważniejszych płyt metalowych w historii. Tym oto prostym i oczywistym równaniem rozpocznę swoje dzisiejsze wywody. Po 2 zdecydowanie gorszych płytach Ozzy Osbourne odszedł/wyleciał z zespołu. Na jego miejsce wskoczył śp. Ronnie James Dio i zdecydowanie był to strzał w 10tkę bo Heaven And Hell obok debiutu i Paranoid to absolutnie TOP3 płyt Black Sabbath i klasyka gatunku. Dio dysponował świetnym głosem. Szczególnie słychać to na tej płycie, następnej oraz pierwszych kilku płytach solowych. Późniejsze jego dzieła już mi zdecydowanie nie podchodzą a w dyskografię Elfa i Rainbow się nie zagłębiałem. Wracając do tematu – nie tylko Dio jest mocnym punktem tego albumu. Reszta zespołu również się postarała i stworzyli 40 minut genialnej muzyki, różniącej się trochę od tej z reszty TOP3 (ale też genialnej). W końcu od ich wydania minęło wtedy 10 lat więc brzmienie nie może być identyczne. Na Heaven And Hell mamy 8 utworów (mało!) i ciężko któryś z nich wyróżnić bo wszystkie są świetne. No ale dobra, postaram się. Do ścisłej czołówki wrzuciłbym utwór tytułowy, „Children Of The Sea” i „Die Young”. I to nie są kawałki wyróżniające się tylko na tej płycie ale w całej dyskografii zespołu. Z wymienionej trójki mój sprzęt gnębi najczęściej „Die Young” – szybki, dynamiczny ze świetnym, drapieżnym wokalem Ronniego. Podobne tempo utrzymuje bardzo fajny otwieracz albumu – „Neon Knights”. No i tak można by chwalić po kolei resztę utworów ale lepiej w tym czasie zdjąć z półki pudełko z Niebem I Piekłem i samemu po raz n-ty przekonać się jaki to genialny album, a jeśli na półce nie ma HAH to chyba najwyższy czas to zmienić;) Święta idą – jest idealna do tego okazja.
Moja ocena -> 10/10