Biohazard – Mata Leao

biohazard mata leaoMata Leao to po portugalsku „zabicie lwa” – terminem tym określa się sposób duszenia przeciwnika w jiu-jitsu. Taka mała ciekawostka na początek;) Ekipa Biohazard po wydaniu genialnego State Of The World Address miała ciężkie zadanie do wykonania (i to dodatkowo w pomniejszonym składzie bo z zespołu odszedł gitarzysta Bobby Hambel). Musieli nagrać coś jeszcze lepszego od SOTWA albo rzecz zupełnie inną. Stworzyli Mata Leao. Krążek nie spotkał się z ciepłym przyjęciem. Przeważały oceny przeciętne w porywach do słabych(chociaż w serwisie allmusic ocenili go na 4/5). Zespołowi zarzucono powielanie schematów, wtórność. Do tego album jest za krótki i w ogóle be i fe. A ja jak zwykle muszę stać w opozycji – album mi się podoba. Faktycznie: jest krótki, żadnych innowacji tu nie odnajdziemy ale co z tego skoro świetnie się go słucha? Gdybym miał porównać Mata Leao do któregoś z pozostałych krążków Biohazard to od razu nasuwa mi się Kill Or Be Killed. Oba wydawnictwa mają inne brzmienie (Mata Leao to pod tym względem klimaty starych płyt zespołu) ale ociekają porównywalną dawką hardcore’u. Dominują ciężkie, szybkie, nie za długie utwory. „Zabicie Lwa” ma 15 kompozycji o łącznym czasie trwania poniżej 40 minut. Tylko 4 kawałki przekraczają długością 3 minuty. I właśnie to „krótko, zwięźle i na temat” jest dużym atutem tego albumu. Momentami działa on lepiej od napojów energetycznych. A tych momentów trochę się tutaj nazbierało. Już na samym początku słuchacz zostaje zaatakowany ekspresowym trio „Authority”, „These Eyes (Have Seen) oraz „Stigmatized”. A w dalszej części albumu mamy jeszcze „Competiton”(tu jest dopiero moc!!), „Better Days”, „A Lot To Learn” oraz utrzymujące trochę mniejsze tempo „A Way” i „True Strenghts”. Nawet gdy muzycy zwalniają nie robią tego w drastyczny sposób także tempa a’la doom metal tu nie dostaniemy. Oczywiście na Mata Leao nie brakuje gorszych momentów. Mi osobiście średnio odpowiada „Waiting To Die”(zalatujący za bardzo nu metalem) oraz sama końcówka albumu – „Thorn” i „In Vain”. Nie są to słabe utwory ale na tle świetnych momentów wypadają co najwyżej przeciętnie. Ogólnego – pozytywnego odbioru tego albumu jednak nie psują. Mata Leao to ostatni bardzo dobry i w miarę równy album starej odsłony Biohazard. I od siebie mogę dodać, że świetnie się biega mając go na słuchawkach;)

Moja ocena -> 8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *