Wszystkie wpisy, których autorem jest rolu

The Black Keys – El Camino

black keys el caminoZ tego co zauważył mój muzyczny sokoli wzrok wynika, że ostatnio było dość głośno o tym albumie. Mnóstwo pozytywnych opinii w internecie, 4,5/5 w Teraz Rocku, wychwalanie przez znajomych itp itd. W kwestii muzyki mam tak, że zazwyczaj nie lubię takich polecanek, często puszczam je mimo uszu i nawet nie poznaję „własnousznie” danego wydawnictwa, wolę samemu coś odkryć czy odkopać ze staroci niż dostać gotowe na tacy. Dodatkowo poznanie nowego artysty grozi w wypadku zainteresowania zakupem dyskografii a płyt w domu i tak już teraz mam dużo. No ale kurczę: same pozytywy, ochy, achy, do tego jeszcze ta okładka: totalnie banalna a zarazem intrygująca i kojarząca się jednoznacznie z Ameryką. Sięgnąłem po El Camino i muszę przyznać, że dawno nie miałem takiej frajdy podczas słuchania czegoś zupełnie dla mnie nowego. Czytaj dalej The Black Keys – El Camino

The Cranberries – Everybody Else Is Doing It, So Why Can’t We?

cranberries everybody else is doing it so why cant weWielkimi krokami zbliża się oficjalna premiera nowego albumu The Cranberries. Skorzystam z okazji i dziś będzie kilka słów na temat ich debiutu sprzed prawie 20 lat. Dolores O’Riordan jest obok Kasi Nosowskiej moją ulubioną wokalistką. Ktoś, kiedyś, gdzieś powiedział mi, że zwyciężyła w rankingu na najgorszą tekściarkę (albo była w czubie tabeli – nie pamiętam). Co by nie było – szczególnie się tym nie przejąłem. Tekstów grupy tłumaczyć nie planuję, z tego co zrozumiem ze słyszenia to jakoś wybitnie głupie i prostackie nie są a poza tym nie o nie w ich muzyce mi chodzi. Jak dla mnie to Dolores mogłaby na tej płycie śpiewać „po norwesku” (jak to mówi Kasia Nosowska) i pewnie zdania na temat krążka bym nie zmienił. A jaki jest Everybody Else…?? Niesamowicie lekki, świeży, przyjemny. Czytaj dalej The Cranberries – Everybody Else Is Doing It, So Why Can’t We?

Coldplay – Mylo Xyloto

coldplay mylo xylotoDługo walczyłem ze sobą w sprawie tej płyty. Nie chciałem na jej temat pisać ale w końcu się przełamałem no i mamy tego efekty… Kiedyś Coldplay był niezłym zespołem. Dwie pierwsze płyty są na prawdę dobre, dwie kolejne trochę słabsze ale dobrych momentów na nich nie brakuje. Mylo Xyloto natomiast jest ich pierwszym wydawnictwem, którego nie byłem w stanie przesłuchać za jednym razem. Jego poziom najlepiej odzwierciedla sama okładka: kolorowa, słodka, cukierkowa. Takiego nagromadzenia grzecznych i poprawnych utworów Coldplay nam wcześniej nie zafundował. Czytaj dalej Coldplay – Mylo Xyloto

Tool – Lateralus

tool lateralusMam problem z oceną, która płyta MJ Keenana i spółki jest bardziej „dziesiątkowa”: Aenima czy Lateralus. Z jednej strony Aenima ma kilka killerów totalnych m.in. „Pushit” czy „Third Eye”. Z drugiej Lateralus prezentuje się lepiej jako całość (i nie ma na nim takiego potworka jak „Die Eier Von Satan”:) Pierwsze co rzuca się w oczy to strona wizualna. Takiej poligrafii nigdzie wcześniej ani później nie widziałem. Rzecz bardzo ciekawa, wyjątkowa, można powiedzieć, że unikatowa, warto zobaczyć to na własne oczy. A zawartość płyty? Prawie 79 minut grania rockowo-metalowo-progresywnego na bardzo wysokim poziomie. No może bez końcowych 2:39 minut bo „Faaip De Oiad” totalnie do mnie nie przemawia. Może nie rozumiem co autor miał na myśli, w każdym razie Trzecie Oko z Aenimy miażdży ten kawałek. Czytaj dalej Tool – Lateralus

Metallica – Beyond Magnetic

metallica beyond magneticNa przestrzeni ostatnich lat Meta wystawia swoich fanów na ciężką próbę. W ostatnim czasie był potworek z Reedem, teraz to coś. Zamiast nowego wydawnictwa dostajemy EPkę z odgrzewanymi/odkopanymi kotletami. Nie wiem co artyści mieli na myśli wydając Beyond Magnetic. Chcieli odbudować swoją nadszarpniętą reputację? Udobruchać niezadowolonych fanów? Wyciągnąć od nich kolejne pieniądze? Nie wiem, mogę się tylko domyślać, że to ostatnie chociaż nie bardzo mnie to obchodzi – moje uwielbienie do wszystkiego co wydają minęło dawno temu. Fascynację zastąpiła zimna kalkulacja i ocena a ta wybitnie wysoka nie będzie. Czytaj dalej Metallica – Beyond Magnetic

Porcupine Tree – Fear Of A Blank Planet

porcupine tree fear of a blank planetWczoraj w serwisie PopMatters ukazał się ranking 10 najlepszych płyt progresywnych tego milenium. Nie żeby mnie to zestawienie jakoś specjalnie poruszyło czy nakręciło: kilku kapel nie znam, inne kojarzę z nazwy, w swojej kolekcji posiadam stamtąd tylko 2 płytki: 10,000 Days Toola oraz zwycięzcę rankingu, bohatera dzisiejszej recenzji – album widoczny na zdjęciu po lewej. Lubię brzmienia progresywne ale nie mogę się uważać za speca od tych klimatów. Na półce mam dyskografię Pink Floydów, z rzeczy nowszych kojarzę praktycznie tylko okolice różnych tworów Stevena Wilsona także trudno mi ocenić czy Fear Of A Blank Planet faktyczne zasługuje na przyznany mu tytuł. Nie zmienia to faktu, że wydawnictwo to jest wybitne, genialne i wyróżnia się na tle tego co świat muzyczny prezentuje nam w ostatnich latach. Czytaj dalej Porcupine Tree – Fear Of A Blank Planet

The Prodigy – Fat Of The Land

prodigy fat of the landZ twórczości The Prodigy moim ulubionym wydawnictwem jest Music For The Jilted Generation(i to już raczej się nie zmieni). Ale muszę przyznać, że Fat Of The Land też jest potężny i robi ogromne wrażenie. Z początku tego albumu nie lubiłem ze względu na „Breathe”, którym to molestowały nas swego czasu wszelkie środki przekazu. Jakieś to inne było, inne niż na poprzednim albumie, słabsze, swoje zrobiły też nachalne media. Pierwszy singiel „Firestarter” jakoś przegapiłem i usłyszałem go dopiero po „Breathe”. Już było lepiej, ciekawiej. Później pojawił się „Smack My Bitch Up”. W sumie ciężko powiedzieć, że się pojawił bo kontrowersyjny teledysk był emitowany w późnych godzinach wieczornych albo w ogóle. Dopiero kilka lat temu obejrzałem go w końcu w całości w internecie. Czytaj dalej The Prodigy – Fat Of The Land

Deftones – Adrenaline

deftones adrenalineWiele osób uważa Deftones za typowego przedstawiciela nu-metalu. Ja nigdy nie stawiałem ich twórczości obok takiego Korna, Godsmacka albo innego Limp Bizkit. Zespół nie zamyka się w schematach, czerpie z różnych gatunków, ma o wiele więcej do zaoferowania od wyżej wymienionych kapel a i Chino Moreno jest nietypowym wokalistą, który czasem irytuje (szczególnie gdy ogląda się niektóre z jego wyczynów koncertowych – sławny „Passenger” bez Keenana) ale częściej wzbudza zaciekawienie. Chociażby na Adrenaline, już na starcie w „Bored” gdzie śpiewa jakby na prawdę był znudzony – coś w klimatach Kazika na Poligono Industrial tylko, że 100 razy lepiej i z takim zamierzeniem a nie bo tak akurat wyszło:) Czytaj dalej Deftones – Adrenaline

Gotye – Making Mirrors

gotye making mirrorsZ reguły jestem totalnie oporny na wszelkiego rodzaju mody. Czy to w życiu codziennym, realnym czy też internetowym „naszoklasowym” czy „fejsbukowym”. Są jednak takie chwile w życiu człowieka, że chcąc nie chcąc nie jest się w stanie niektórych rzeczy ominąć. Był Jozin z Bazin, było „aaaaaaale urwał”, jest i Gotye. Grono znajomych, szczególnie płci żeńskiej od dawna podniecało się jego utworem i ogólnie tym wydawnictwem. Z racji tego, że jestem aukcyjnym myśliwym, dostałem kilka zleceń upolowania Making Mirrors na ebayu bo u nas tego jeszcze nie było. Jakiś czas temu w kuchni leciał 3 program PR i najbardziej znany utwór tego artysty. Czytaj dalej Gotye – Making Mirrors

Wiesław Weiss – Kult. Biała Księga

kult biała księgaWydać około 150zł na książkę?? Nigdy w życiu! Dobrze, że jest allegro i ludzie tam handlujący, którzy nie narzucają tak złodziejskiej marży jak pewien sklep na E. Do tego dochodzą różne „prezentowe” święta, aluzje co by się chciało dostać i w ten oto piękny sposób w Wigilię 2010 stałem się posiadaczem Białej Księgi (którą to w internecie „prezentodawcy” nabyli za 110zł z przesyłką, od tego czasu ceny jeszcze spadły i nówki można za około 100zł trafić). Pierwsze co rzuca się w oczy to gabaryty tego wydawnictwa. Książka ma format większy niż A4 (wymiary 330 x 240) i swoje waży. Osobiście jestem czytaczem kanapowo-leżącym a taka opcja jest w tym przypadku praktycznie niemożliwa. Pozostaje wariant siedzący, najlepiej przy biurku. Ostatnio przeczytałem, że szykowane jest wydanie kieszonkowe. Czytaj dalej Wiesław Weiss – Kult. Biała Księga